Co widzisz nad sobą patrząc w niebo w bezchmurną noc? Zbiór
ciał niebieskich zbudowanych z wodoru i helu emitujących energię głównie w
postaci światła widzialnego? Trochę więcej wyobraźni!
Starożytni Grecy wiedzieli, co oświetla firmament po
zmierzchu:
„Każda gwiazda była niegdyś bożkiem lub boginką – śliczne potomstwo jednego z tytanów, Astrajosa. Lecz zbuntowawszy się przeciw Dzeusowi uległy te bóstwa przeraźliwej mocy jego piorunów i zdruzgotane rozsypały się po firmamencie pyłem świetlistym. Liczba gwiazd wzrastała, gdyż wola bogów umieszczała w ich gronie rozmaitych bohaterów, nimfy, a nawet przedmioty martwe”.[1]
„Każda gwiazda była niegdyś bożkiem lub boginką – śliczne potomstwo jednego z tytanów, Astrajosa. Lecz zbuntowawszy się przeciw Dzeusowi uległy te bóstwa przeraźliwej mocy jego piorunów i zdruzgotane rozsypały się po firmamencie pyłem świetlistym. Liczba gwiazd wzrastała, gdyż wola bogów umieszczała w ich gronie rozmaitych bohaterów, nimfy, a nawet przedmioty martwe”.[1]
Każdy z nas mniej lub bardziej kojarzy greckich bogów oraz
pewne elementy bogatej mitologii greckiej. Pójdźmy jednak dalej, poza kulturę
europejską – jak zjawiska przyrody tłumaczyli sobie rodzimi mieszkańcy Ameryki
Południowej? Zacznijmy od gwiazd.
Istnieje raczej powszechnie znana legenda o powstaniu gwiazd
pochodząca od ludów tubylczych Brazylii, przy czym z biegiem czasu zapomniano,
które z plemion jest jej autorem. To już nie ma znaczenia. No więc, jak
powstały gwiazdy?
Wszystko zaczęło się w pewnej indiańskiej wiosce. Gdy
zaczęło brakować jedzenia, mężczyźni wybrali się na polowanie, a kobiety z
dziećmi poszły zbierać kukurydzę, aby następnie zmielić ją na mąkę i upiec
chleb. Jeden z chłopców był jednak tak głodny i niecierpliwy, że podkradł
kobietom sporą część kukurydzy i uciekł ukradkiem do wioski. Tam poprosił
babcię by z uzyskanej mąki kukurydzianej upiekła placki dla niego i jego
kolegów. Babcia spełniła prośbę małego Indianina i dzięki niej dzieci mogły sie
najeść do syta. Po posiłku dzieci zaczęły dręczyć wyrzuty sumienia – reszta
wioski ciężko pracuje przy zdobywaniu pożywienia, a oni bezkarnie się objadają.
Co więc mogła zrobić grupka małych łobuzów? Bojąc się, że
babcia ich wyda, dzieci obcięły jej język i uciekły do lasu. Tam wspięły się na
wysokie drzewo porośnięte lianami, przywołały koliberka i poprosiły go o
chwycenie końcówki liany i uniesienie jej wysoko do góry. Gdy ptaszyna
trzepocąc małymi skrzydełkami wykonywała polecenie, mali Indianie wspinali się
po lianie do samego nieba.
W międzyczasie matki powróciły do wioski i odkryły, co
wydarzyło się przed ich przybyciem. Z oddali dostrzegły swoje dzieci wspinające
się po lianie i szybko pobiegły do lasu błagać je o zejście na ziemię. Dzieci
jednak bały się kary i ani myślały schodzić. Wzięły więc sprawy w swoje ręce i
zaczęły się wspinać po tej samej lianie. Nagle w niebiosach rozbrzmiał echem
przeraźliwy dźwięk i zrzucił matki, które po uderzeniu w ziemię zamieniły się w
bestie – jaguary. Dzieci pozostały na
niebie i nie mogły już wrócić. Od tamtego czasu zmuszone są patrzeć swoimi
jasnymi oczami na to, co spotkało ich matki. Można by rzec – za karę.
Szukając legend i brazylijskich o powstaniu gwiazd, trafiłam
jedynie na tę i jeszcze jedną, pośrednio nawiązującą do ich powstania. Możemy
się teraz zastanowić jak byśmy się czuli wiedząc, że świecące nocą obiekty na
niebie to oczy dzieci, które zmuszone są patrzeć na dziką zwierzynę wypatrując
w niej swoich matek?
Powyższą legendę można znaleźć w książce A. S. Franchini pod
tytułem As 100 Melhores Lendas do
Folclore Brasileiro (w języku portugalskim).
[1] Bogowie światła i powietrza. W: Jan Parandowski: Mitologia. Wierzenia
i podania Greków i Rzymian. Poznań: Wydawnictwo Poznańskie, 1989, s. 75
0 komentarze:
Prześlij komentarz